Tym razem trasa naszego obozu wędrownego zawiodła nas w krainę Beskidu Niskiego, niezwykle interesującą to pod wieloma względami.

Niech nikogo nie zwiedzie nazwa Beskid Niski, bowiem niektóre wzgórza maję dość strome podejścia i aby je zdobyć naprawdę trzeba się nieźle pomęczyć. (Kto kiedyś pokonywał choćby szlak na Lackową lub z powrotem, wie o czym piszę).

14 lipca, po trwającej kilka godzin podróży z pociągu wysiedliśmy w miejscowości Grybów, z której startowaliśmy. Po uzupełnieniu zapasów, poprawieniu plecaków ruszyliśmy na szlak. Po kilku godzinach osiągnęliśmy Zalew Klimkówka po drodze marzyliśmy o kąpieli, jednak natura nas uprzedziła i spadł ulewny deszcz i jak się później okazało był to ostatni opad podczas wędrówki.

Kolejne dni płynęły na wędrówkach podczas których co jakiś czas mijaliśmy relikty świetności tej krainy zamieszkiwanej do czasu Akcji „Wisła” przez Łemków, to znów cmentarze wojenne z czasów I wojny światowej, wspomnienie krwawych walk 1915 roku. Szlaki były prawie puste, zdarzało się spotkać 3-5 turystów dziennie. Dużym wyzwanie były noclegi. Z tego powodu zabraliśmy własne namioty. Ale udało się też zanocować w schronisku czy na Studenckiej Bazie Namiotowej.

Wreszcie po dziesięciodniowej wędrówce 23 lipca i pokonaniu prawie 200 kilometrów dotarliśmy do Komańczy, z której szlak prowadzi już w Bieszczady. Nasza droga wiodła jednak do Skoków.

Galeria zdjęć poniżej przedstawia uczestników obozu wędrownego podczas wędrówki: