U progu nowego roku tradycją stało się już w Skokach spotkanie melomanów na koncercie noworocznym. Koncert, który odbył się w przeddzień Święta Trzech Króli, był już siódmym z kolei takim wydarzeniem, organizowanym przez skocką bibliotekę.

I tak, jak mędrców ze Wschodu prowadziła przed wiekami betlejemska gwiazda, tak publiczność ze Skoków i okolic skłoniła do przybycia do sali na piętrze chęć spotkania się z trzema tenorami i piękną muzyką.

Ucztę muzyczną serwowali, podobnie jak w roku ubiegłym, panowie Włodzimierz Kalemba i Bartosz Kuczyk oraz Kordian Kacperski, goszczący po raz pierwszy, choć pewnie nie ostatni, na skockiej scenie.

Koncert otworzyła, jak zwykle z wdziękiem i wrodzoną sobie swadą, gospodyni imprezy pani Elżbieta Skrzypczak, która złożyła wszystkim obecnym życzenia noworoczne uwieńczone szampańskim toastem.

A potem sceną zawładnęła muzyka przeplatana anegdotkami i dykteryjkami przez pana Bartosza Kuczyka, który jest nie tylko doskonałym śpiewakiem, ale równie utalentowanym konferansjerem, umiejącym wprowadzić w doskonały nastrój każdego.

Repertuar koncertu był różnorodny począwszy od słynnej neapolitańskiej pieśni „O sole mio”, poprzez arię „Graj Gyganie” Imre Kalmana, cudowną „Granadę”, romantyczną „Księżycową rzekę”, znaną z filmu „Śniadanie u Tiffaniego” czy „Podmoskiewskie wieczory” oraz pieśni z repertuaru Andrea Bocelli w wykonaniu Kordiana Kacperskiego, dla którego, jak sam przyznaje, ten włoski artysta jest jednym z wzorców i autorytetów w dziedzinie muzyki klasycznej.

Nie sposób wymienić wszystkich utworów, które można było usłyszeć, ale każdy znalazł z pewnością choćby jedną znaną sobie pieśń.

Artyści włączyli także publiczność do wspólnego śpiewania, co nie tylko nie okazało się zabiegiem ryzykownym (publiczność stworzyła niepowtarzalny chór), ale stworzyło swoisty klimat jedności i poczucia wspólnoty. I to chyba największy sukces organizatorów tych koncertów, że przez kilka lat powstała, co prawda niezorganizowana formalnie, grupa ludzi, którzy nie wstydzą się bawić muzyką, czerpiąc przy tym radość z obcowania z nią.

Nie chciałabym być na miejscu pani dyrektor skockiej biblioteki, która musi wymyślić, jakich artystów zaprosić za rok, by sprostać oczekiwaniom miejscowych melomanów.