Jedna z najbardziej rozpoznawalnych dat w świadomości Polaka. Kojarzy się przede wszystkim z inauguracją kolejnego roku szkolnego. Nie inaczej było i w tym roku.

O godzinie 8:30 rok szkolny rozpoczęło Gimnazjum nr 1 im. Polskich Olimpijczyków, a o 10:00 Szkoła Podstawowa im. Adama Mickiewicza. Do obydwu skockich placówek przybyli uczniowie, nauczyciele, rodzice i zaproszeni goście, były apele i spotkania w klasach. Jednakże w każdej z tych uroczystości przewijał się „tamten wrzesień”, czyli wspomnienie roku 1939 i wybuchu II wojny światowej.

Główne uroczystości odbyły się na skockim Placu Powstańców Wielkopolskich. Przybyły tutaj poczty sztandarowe, delegacje zakładów pracy organizacji i stowarzyszeń działających w mieście i gminie, uczniowie miejscowych szkół wraz z nauczycielami, mieszkańcy naszej miejscowości.

O godzinie 12:00 strażacka syrena skupiła uwagę zgromadzonych na wydarzeniach, które rozpoczęły się pod tablicą pamiątkową. Odśpiewano hymn narodowy i głos zabrali harcerze z 7 Skockiej Drużyny Harcerskiej „HYCE” im. gen. Stanisława Sosabowskiego. Najpierw ich drużynowy hm. Andrzej Surdyk krótko przybliżył wydarzenia sprzed 75 lat szczególną uwagę poświęcając temu, co przed laty wydarzyło się w naszej miejscowości. Następnie harcerki i harcerze przedstawili ofiary hitlerowskiego terroru w Skokach, jakie zapisał w swej relacji Franciszek Bartkowiak:

            „….Nie sposób ująć wszystkich sposobów maltretowania mieszkańców Skoków przez najeźdźcę hitlerowskiego. Z grubsza ujmując, można wyróżnić:

  1. wysiedlanie z własnych domów i mieszkań na poddasza i oficyny,
  2. wysiedlanie na teren Generalnej Guberni,
  3. wywożenie na prace do Niemiec,
  4. poniżanie godności przez przymus kłaniania się Niemcom i przez bicie bykowcem,
  5. zmuszanie nieletnich dzieci do prac fizycznych,
  6. poniżanie dzieci naszych przez „Hitlerjugend”,
  7. katowanie w więzieniach,
  8. wysyłka do obozów koncentracyjnych,

Nie podobna też podać wszystkich poszkodowanych, bo przerosłoby to rozmiary szkicu. Np. tylko 5 – 6 rodzin w całym mieście zdołało przesiedzieć okupację w własnych, przedwojennych mieszkaniach. Nie podobna też wymienić wszystkich Polaków wywiezionych do prac w Niemczech. Będę więc przytaczał jedynie przykłady, starając się podać możliwie całą litanię rozstrzelanych, choć i tu mogą być braki.

Rok 1939

Dzień 8 września – to dzień żałoby. W dniu tym wkroczyli Hitlerowcy do naszego miasta. Miejscowi Niemcy momentalnie przeistoczyli się w otwartych naszych wrogów. Oni to oprowadzali oprawców i katów po polskich domach. Oni to mają na sumieniu życie pomordowanych Polaków, choć ci z obawy nie pokazywali się nawet na ulicy. Z ukrycia obserwowaliśmy co się dzieje w mieście. Kto z obowiązku musiał się pokazać na ulicy, bywał zaczepiany i musiał długo się prosić i uniewinniać, żeby wrócić cało do domu.

Pierwszą ofiarą naszego miasta był obywatel Krzywosądzki Jan. Weszli do jego sklepu Hitlerowcy i zaczęli przywłaszczać jego towary. Właściciel zwrócił uwagę, że towar jest jego własnością, i że żołnierz niemiecki tak nie postępuje. Ogarnęła ich wściekłość, skatowali nieszczęsnego do nieprzytomności, następnie sporządzili wyrok śmierci i wykonali wyrok przez rozstrzelanie, grzebiąc go płytko w ogrodzie ob. Kwietniewskiego. Prowadzącego do ogrodu przez Rynek, z okrutnie zmasakrowaną twarzą, pociętą szyją, widziała nauczycielka Kobusówma Stefania, stojąca z podniesionymi rękoma na Rynku, oczekując też wyroku śmierci (której jednak udało się wyślizgnąć z rąk oprawców).

Drugą ofiarą tego dnia był Żyd Maks Loszyński, ostatni Żyd Skoków. Dlatego zginął, bo był Żydem. W dużej mierze przyczynił się do tego miejscowy Niemiec Schünke. Żyd przeczuwając co mu grozi, począł uciekać i przy spalonym młynie został zastrzelony.

Trzecią ofiarą tego dnia był obywatel Łakota Jan. Szedł szosą wągrowiecką, w kierunku miasta. W pobliżu parku spotkał się ze swoimi katami. Zadali mu pytanie w języku niemieckim, którego ten nie rozumiał. Było to powodem da napaści i rozstrzelania go na szosie. Pochowano go na ogrodzie Skwierzyńskiego tuż przy szosie w km 13,7 – 13,8, również bardzo płytko.

Po czynie tym owi bandyci udali się w kierunku Wągrowca, szukając nowych ofiar po domach. Gdy z daleka zobaczyli Polaka, strzelali do niego, jak do celu. W takiej opresji znalazłem się i ja idąc z dziećmi i żoną, ale w czas uciekliśmy w pobliski zagajnik. W takiej też sytuacji został zastrzelony w tym dniu obywatel Urbanowicz Jan, czwarta z rzędu ofiara.

Nie ominęli oni gospodarstwa Łakoty, przed godziną zamordowanego, gdzie pokazali znów krzyżacką nienawiść. Tu na miejscu zastrzelili jeszcze syna jego Stanisława, którego pogrzebano za stodołą, a matkę ciężko ranili i wywieźli w niewiadomym kierunku (i Skoków już nie zobaczyła), pozostawiając na łasce losu małoletnie dzieci, które przerażone rozbiegły się, unikając tym sposobem śmierci. Jest to piąta i szósta ofiara tego dnia.

Gdy się nieco uspokoiło, sieroty wybłagały pozwolenie na pogrzeb rodziców. Musiały to urządzić cicho, o szarej godzinie, polnymi drogami, bez kapłana i orszaku pogrzebowego. Zbolałe, złamane wróciły do osamotnionego domu, przeżywając w tak młodym wieku niezrozumiałą dla nich tragedię życia ludzkiego.

 Siódmą ofiarą tegoż dnia był obywatel Maniak Antoni. Usłyszał strzały, wyszedł więc z domu i zauważył Niemców. Na ich widok chciał się ukryć do schronu, przez siebie zbudowanego, w tym momencie został trafiony w szyję i padł nieżywy.

Ósmą ofiarą był obywatel Witkowski Andrzej z Lechlina. Idąc do Skoków, napotkał bandę Hitlerowców, która zadała mu jakieś pytanie. Niewinna odpowiedź, że jest Polakiem, wprowadziła tych bandytów w szał i wściekłość do tego stopnia, że ze słowami „Ty polska świnio” poczęli go bić kolbami aż do utraty przytomności. Potem strzałami karabinowymi ofiarę swoją dobili. Pogrzebany został w okopach, między cmentarzem a zabudowaniem, nad drogą do miasta. W kilka dni później, rodzina postarała się pogrzebać na cmentarzu.

W tym samym miejscu, tego samego dnia i w ten mniej więcej sposób został zamordowany dziewiąty z rzędu Polak, Ochędzan Władysław z Potrzanowa.

Głównym hersztem tych bandytów był Lück z Budziszewa, który sam mordował i ma blisko 20 ofiar na swoim sumieniu, strzelał tam, gdzie spotkał Polaka, to też sporo pono ofiar leży na polach okolicznych…..”

Po każdej tragicznej historii czytająca tekst osoba, przy dźwiękach werbla w wykonaniu druha Adama Frąckowiaka, ustawiła pod tablicą zapalony znicz. Następnie, także przy odgłosach werbla, delegacje złożyły wiązanki kwiatów. Na koniec burmistrz Miasta i Gminy Tadeusz Kłos podziękował przybyłym mieszkańcom oraz harcerzom za występ.